
Jak to się zaczęło?
Rok 2017. Dwóch kumpli - pasjonatów programowania i elektroniki postanawia stworzyć coś, czego jeszcze nikt nie wymyślił - system automatyki budynków, który złamie dotychczas utarte standardy i na nowo zdefiniuje branżę. Brzmi ambitnie, prawda?
Mamy garaż. Mamy dwóch inżynierów oraz rewolucyjną wizję do zrealizowania - co mogło pójść nie tak? Przecież dwóch jegomościów z kalifornijskiego Los Altos już 40 lat wcześniej udowodniło, że to przepis na sukces. Otóż jak się okazało - nie jest to takie proste. Kto by przypuszczał? :|
Prace nad systemem zaplanowane na 3-4 miesiące (po czym zaleje nas fejm i morze pieniędzy) przeciągały się. Mocno się przeciągały. System rósł - dochodziło coraz więcej (a jakże) rewolucyjnych funkcji i rozwiązań, jednak wizja ukończenia projektu stawała się coraz bardziej odległa. W efekcie miesiące przerodziły się w lata, a nasze "cudowne dziecko” dalej nie wyszło na świat. W końcu projekt trafił na dno szuflady z etykietą “Świat nie jest jeszcze na to gotowy”.
Co nas zgubiło w tym projekcie? Chęć zaprezentowania światu naszego “dzieła życia” - skończonego i absolutnego. Dzieła z przepastną ilością funkcji oraz możliwości, których istnienie podyktowane było tylko naszym “wydaje mi się” - nie mając żadnej pewności, że użytkownik końcowy doceni daną funkcjonalność, na którą poszło kilka miesięcy pracy. Długie godziny, miesiące, lata spędzone na pracy bez uzasadnienia - do czego to mogło doprowadzić? Oczywiście - do wypalenia i finalnego znienawidzenia, a w końcu porzucenia projektu.

Na szczęście równolegle zauważyliśmy, że możemy wykorzystać to, czym zajmujemy się na co dzień (a w dodatku na tym zarabiać - szok!), czyli projektować i tworzyć elektronikę oraz urządzenia na zlecenie. Tutaj dochodzimy do kolejnego obowiązkowego punktu dla startupu - zrobiliśmy Pivot - teraz już możemy uważać się za firmę technologiczną z krwi i kości ;)
Czy dzisiaj wiemy jak realizować projekty technologiczne, aby okazały się biznesowym sukcesem? Nie! Jednak z całą pewnością wiemy jak ich nie realizować, a to już dobry punkt wyjścia. Nasza historia pokazuje, że:
-
korzystniejsza jest ewolucja niż rewolucja,
-
nie od razu Kraków zbudowano - istotna jest cierpliwość oraz pokora względem rynku,
-
to klient i rynek pokazują nam jaki ma być produkt, który realizujemy,
-
warto działać w sposób usystematyzowany, w oparciu o MVP Development.
I właśnie brak MVP (Minimum Viable Product) czyli produktu posiadającego tylko kluczowe funkcjonalności oraz rozwiązującego zaledwie podstawowe problemy użytkownika pogrążył nasze “dzieło życia”.
Gdybyśmy zaczęli od wypuszczenia na rynek MVP mielibyśmy:
-
feedback od rynku czy nasz pomysł faktycznie jest tak genialny, jak nam się wydaje,
-
bezcenną informacją od użytkowników, które funkcje systemu rozwijać,
-
źródło finansowania projektu,
-
informację czy nie tracimy swojego życia na rozwiązywanie problemów, które nie istnieją.
Paradoksalnie dzisiaj dostarczamy naszym klientom to, czego nam zabrakło kilka lat temu - tworzymy dla nich MVP oraz je rozwijamy do postaci finalnych, w kierunku uzasadnionym poprzez feedback z rynku. Dzięki błędom, które popełniliśmy oraz naszemu know-how, jakie zebraliśmy na przestrzeni lat ułatwiamy naszym klientom przekuwanie swoich pomysłów w realne produkty i urządzenia.

